niedziela, maja 11, 2008

* * *

Ta kobieta i te wino mają zły wpływ na Ciebie.
Kaszlesz i za dużo palisz.
Masz milion podobieństw i kilkadziesiąt
urojeń na jej temat.Uświadom sobie.
Przeżyj ten stan,błogi stan oświecenia,
że miłości jedak nie ma.
Ja wiem Ty lubisz lizać jej nadgarstki
i nazywać ją kurwą podczas kolejnej
burzy w waszym krótkim ale jakże namiętnym
związku.Łączysz się z nią w jedną całość
conajmniej dwadzieścia jeden razy w tygodniu.
Tak ,jest pięknie.Ona wpierdala te tabletki.
Po czym jej chormony zaczynają się mylić.
Zlewają się w jedną masę. Masa owa wpływa
na jej kondycję psychiczną. Kondycja jest krucha,
łamliwa,dziewczyna łatwo się wkurwia tudzież
irytuje.Zaczynasz ją przepraszać.Mimo iż
doskonale zdajesz sobie sprawę,że to nie Twoja
wina,że po raz kolejny Ona siedzi zaryczana, pakuje
torby, grozi.Ogólnie jest bardzo nie miło.Następnie 
szesnasty raz w tygodniu łączycie się w jedną całość.
Jest dobrze ,wręcz zajebiście. Chwilowe szczęście.
Jak powszechnie wiadomo chwila jest krótka.
Chwilowe szczęście mija.
Koło zatacza kolejny krąg.
Dziś nie groziła.Dziwne.Nie ryczała. Spakowała się.
Wyszła.Nie zabrała kluczy i bielizny z łazienki. Spieszyła się.
Wspomniała,że czeka na nią na dole,że ma samochód.
Jest niezależny. Posiada wybielone zęby i wypastowane
obuwie.Mówiła,że zdrowa żywność to jego drugie imię,a
dobry seks nazwisko.Wspomniała,że nie kaszle i tak szybko
się nie męczy kiedy jest na niej.Dyskusji nie było.Był monolog.
Głos stanowczy,spokojny,wręcz obcy.To nie była ta sama kobieta,
z którą łączyło Cię tak wiele...a może ,z którą tylko się łączyłeś
dwadzieścia jeden razy w tygodniu?
A teraz siedzisz na tej kanapie w dwóch lewych skarpetach.
Przeżuwasz przedwczorajsze naleśniki.Żuchwa z 
dwudniowycm zarostem pracuje wolno ,no ale cóż skoro
żołądek się domaga,a sercu wszystko obojętne bo się połamało,
a mózg nie łapie,nie kapuje,nie rozumie,jest kompletnym idiotą,
nie może pojąć...bo to za duży paradoks,jeszcze większa
abstrakcja.Jak można cierpieć przez coś czego nie ma?
Zrozum nie ma. To puste słowo odbijające się echem od
podniebienia,policzków, klepnięte przez język wylatuje
z gęby i się toczy,a kiedy się dotoczy ...włazi do ucha...
mózg je rejestruje.Wszystko dzieje się bardzo szybko.
Po czym kobieta mięknie i tak automatycznie, bezwiednie
nogi same układają się jak wskazówki zegara o godzinie
czternastej pięćdziesiąt siedem.
I to tyle na ten temat.
A teraz wstań.Wywietrz ten cholerny pokój!Za dużo tu dymu
papierosowego i ta woń taniego wina.Starczy już
rozrywek duszy. To nie budka z lodami,że sobie wybierasz
truskowkowe, waniliowe czy inne czekoladowe.To nie
pierdolona budka, tylko życie.I przestań miętosić, tulić jej bieliznę.
Oddawaj ten stanik.Starczy! Na Boga! ,którego zresztą też nie ma.
Starczy!

Brak komentarzy: